Arek Piechowski

moja historia

MOJA HISTORIA: Nie ma znaczenia, z jakiego miejsca ruszasz. Ważne jest jedynie to, gdzie się kierujesz.

Poszukiwanie siebie

Ostatnie 10 lat mojego życia, to ciągłe poszukiwanie siebie. Skutki tych poszukiwań nie zawsze były dobre. Nie wszystko, co w życiu robiłem, jest powodem do dumy. Wszystko jednak jest częścią mojego doświadczenia. Drogą, która zaprowadziła mnie do tego miejsca. Drogą czasami niełatwą. Drogą, która momentami była kręta, dziurawa, zamglona i ciemna.

Mam świadomość, że wiele osób rozczarowałem, zawiodłem, czasami też zraniłem. Życie odpowiadało mi tym samym. Za wszystko dziś mam ogrom wdzięczności. To były ważne lekcje.

W styczniu skończyłem 38 lat. 20 lat temu, gdy osiągałem pełnoletniość, miałem ułożony plan na życie. Studia, praca, rodzina. Krok po kroku starałem się go realizować. Pewnie tak ma większość z nas.

10 lat temu cały ten plan zaczął się sypać. Przez kolejne kilka lat mierzyłem się z wieloma stratami. Gdy straciłem wszystko, co na tamten moment było dla mnie ważne, zrozumiałem, że czasami życie chce iść innym torem i niezależnie od tego, jak wiele wysiłku włożę, by zrealizować swój plan, to mój plan na życie może się nie udać, bo życie może mieć zdecydowanie lepszy plan na mnie.

Dość długim i intensywnym etapem mojego życia była wielka zajawka muzyką klubową, która przerodziła się w moją przygodę z dj’ingiem. Przez 9 lat współprowadziłem projekt promujący muzykę klubową, za pośrednictwem którego regularnie dzieliłem się tym, co aktualnie grało w mojej duszy. Byłem członkiem dj’skiego kolektywu, który propagował muzykę house w klubach w całej Polsce. Ostatnie 2 lata w tych projektach nie były łatwe. Toczyła się we mnie wewnętrzna walka, o której więcej opowiem za chwilę. Ostatecznie we wrześniu 2023 roku postanowiłem zakończyć swoją karierę dj’ską w klubowej odsłonie.

Wewnętrzna walka

Jakieś 5 lat temu (ciężko jednoznacznie to ocenić, bo to dosyć płynne) zacząłem coraz intensywniej odczuwać, że coś mnie w życiu uwiera. Mimo że patrząc z boku, mogło wydawać się, że mam w życiu wszystko, cały czas odczuwałem wielką pustkę i niezadowolenie. Imprezy i życie nocne pozwalały się z tego wyrwać, a alkohol zagłuszał to, co ze środka krzyczało: “Arek! Nie jesteś na swoim miejscu!”.

To, co wydawać by się mogło czymś atrakcyjnym, coraz bardziej oddalało mnie od siebie. Ze środka krzyk był coraz głośniejszy, a ja wciąż myślałem, że zewnętrzne okoliczności pozwolą mi na bycie szczęśliwym.

Gdy ból zaczął być nieznośny, a frustracja z tym związana powodowała, że sam sobie zacząłem zadawać pytania: “Kim Ty jesteś?”, “Dlaczego jest tak, jak jest?”, “Czy naprawdę tak musi wyglądać Twoje życie?”, zacząłem szukać pomocy.

Nie wiele osób wiedziało, co się ze mną dzieje. Kulturowo jesteśmy tak ukształtowani, że facet musi być silny. Wtedy myślałem, że mówienie o swoich emocjach jest przejawem słabości. Dziś wiem, że jest dokładnie na odwrót!

Jeszcze jakiś czas temu niewiele pamiętałem ze swojego dzieciństwa. Było to dla mnie denerwujące, ponieważ wiele osób opowiadało mi o swoim dzieciństwie, o swoich miłych wspomnieniach. Moje ograniczały się do garstki, raczej tych nieprzyjemnych. Sporo się zmieniło, gdy zacząłem zgłębiać to, co dzieje się wewnątrz mnie.

Jak w wielu przypadkach duchowego przebudzenia różnych ludzi, moim pokierowały problemy. Wiązały się one głównie z emocjami, nad którymi przestawałem mieć kontrolę. Pamiętam, że czułem wtedy wewnętrzną pustkę i zacząłem się zastanawiać na sensem swojego istnienia. Zacząłem szukać pomocy, informacji o tym, co może się ze mną dziać. Działałem na własną rękę. Na tym działaniu spędzałem wiele godzin dziennie. Dziś mogę stwierdzić, że miałem swego rodzaju obsesję, by poradzić sobie z tym, co nie dawało mi spokoju.

Spotkanie z medytacją

Zacząłem dużo czytać. Najpierw o rozwoju osobistym, potem o duchowości. W wielu publikacjach pojawiała się medytacja, jako remedium na wiele problemów. Pierwsze moje reakcje były takie, że zbytnio nie dopuszczałem do siebie myśli, że to może cokolwiek zmienić. Ale skoro tylu autorów, psychologów i naukowców o tym mówiło, postanowiłem sprawdzić. Zanim to się jednak stało, mój analityczny umysł musiał dostać wiele potwierdzeń w postaci badań naukowych, że medytacja naprawdę może odmienić życie.

Dzięki temu, że zacząłem się zagłębiać w to, o co chodzi z medytacją, obaliłem pierwszy z mitów na jej temat oraz co najważniejsze – moje przekonania. Do tamtej pory myślałem, że medytacja jest zarezerwowana dla mnichów, którzy gdzieś daleko w jaskiniach i świątyniach całymi dniami siedzą i medytują. Nic bardziej mylnego. Medytacja jest praktycznie dla każdego, niezależnie od tego, w co się wierzy i czym się aktualnie zajmuje.

Zacząłem poważniej traktować medytację. Wiedziałem, że efektów nie mogę się spodziewać po tygodniu praktyki. Jako osoba, której nigdy raczej nie brakowało determinacji, nie miałem problemu z wytrwałością. Starałem się medytować codziennie. Na początku nie było łatwo, bo moje ciało nie współpracowało, a umysł walczył.

Zaczynałem od 20 minut. Dopiero później się dowiedziałem, że wykształcenie w sobie nowego nawyku najłatwiej zacząć od niedużych celów. Dla mnie jednak nie było to przeszkodą. Wiele miesięcy regularnie praktykowałem medytację i zacząłem obserwować w sobie pierwsze zmiany. Dostrzegałem impulsy, które mają wpływ na moje myśli i emocje. Coraz bardziej przestawałem działać automatycznie.

Miałem kilka przerw w regularnym praktykowaniu. Za każdym razem znów zaczynałem czuć się gorzej. Moje gorsze samopoczucie zaczynało wracać, a emocje znów przejmowały nade mną kontrolę. Ambitna część mnie krzyczała w środku: „wróć do regularnej medytacji”. I wracałem.

Dziś już nie odpuszczam. Zdarza mi się nie medytować, ale od wielu miesięcy nie miałem przerwy dłuższej niż 3 dni. Był taki moment, że siadałem do medytacji, bo miała coś za mnie „załatwić”. Miała przecież rozwiązać moje problemy. Gdy miałem oczekiwania, medytacja nie wychodziła, a ja coraz bardziej się frustrowałem. Uświadomiłem sobie, że nie mogę tego robić w jakimś celu. Że najlepiej jest, jak medytuję, dla samej medytacji. To była duża zmiana. Wtedy zacząłem rozumieć najwięcej.

Przekonania i traumy

Zaczęły odsłaniać się moje ograniczające przekonania. Wszystko powoli składało się w całość i rozumiałem, dlaczego moje życie toczy się tak, a nie inaczej. Zacząłem odkrywać traumy i schematy myślowe, które za tym wszystkim stoją. Zrozumiałem, jaki wpływ na moje życie miało moje dzieciństwo, otoczenie, szkoła, telewizja, religia, znajomi. Wszystko powoli się odkrywało.

Niestety trudne momenty się nie kończyły. Mogę nawet powiedzieć, że to był dopiero początek. W rozwoju często mówi się o tym, że z pewnymi ciemnymi aspektami swojego wnętrza możesz zmierzyć się dopiero wtedy, kiedy wzmocnisz się na tyle, że masz na to gotowość.

Wraz z tymi sytuacjami zacząłem coraz bardziej uświadamiać sobie, jakie wydarzenia z mojego życia mogły mieć wpływ na wystąpienie traum. Jestem przekonany o tym, że było to możliwe dzięki medytacji, która pozwoliła mi na obserwowanie siebie, swoich emocji i myśli. Nie bez znaczenia był też kontakt z intuicją, który dzięki medytacji znów był możliwy, po długich latach niekorzystania z niej w ogóle.

Często mamy przekonania również na temat samej traumy. Ja też miałem. Dla wielu ludzi trauma oznacza trudne wydarzenie takie jak wypadek, wojna, choroba czy śmierć bliskiej osoby. Paradoksalnie jednak, nie wiele trzeba, by sytuacje, które wydarzają się we wszesnych latach naszego życia, zaczęły odbijać się w poźniejszych latach trudnymi konsekwencjami. To taka mała dygresja w temacie, który jest bardzo bardzo obszerny.

Kolejne trudne momenty w moim życiu skłoniły mnie, by przestać szukać pomocy na własną rękę. Zdobyta wiedza na temat traumy pokierowała mnie, do pracy z ciałem. Wiedziałem już wtedy, że trudne sytuacje, zazwyczaj z pierwszych lat naszego życia, często powodują swego rodzaju utratę więzi z ciałem.

Potem przyszedł czas na psychoterapię. Z tym, co w sobie dostrzegłem i co miało największy wpływ na moje życie, sięgnąłem po to, co niestety w naszym mało świadomym społeczeństwie wciąż jest uznawane za powód do wstydu. Dla mnie wręcz przeciwnie. Dla mnie decyzja o tym, by pójść o siebie zawalczyć, jest powodem do dumy i oznaką dojrzałości.

Poza głównymi problemami, z którymi psychoterapia pozwoliła mi się uporać, pokazało się kilka mniejszych. Równolegle pracowałem też sam, bardziej od strony duchowej. Nie chcę przypisywać żadnemu z podejść szczególnej roli. Myślę, że działanie z dwóch stron przyspieszyło transformację, więc w moim przypadku traktuję praktyki duchowe i psychoterapię na równi!

Tym chcę się dzielić

Po 3 latach intensywnej pracy nad sobą usłyszałem w sobie wołanie, by zacząć się dzielić swoją drogą. I tak od ponad 2 lat dzielę się swoimi przemyśleniami za pomocą bloga i mediów społecznościowych. W 2022 roku postanowiłem podzielić się swoją wiedzą i doświadczeniem medytacyjnym, tworząc kurs medytacji online. Następnie przyszedł czas na warsztaty stacjonarne, a także wyjazdowe. Wtedy poczułem, że właśnie to jest moją drogą.

Korzystałem w międzyczasie z wielu narzędzi rozwojowych. W każdym z nich pojawiało się wiele punktów styku. Moją intuicję zaczęły potwierdzać różne narzędzia: testy osobowości, test Gallupa, astrologia, numerologia i Human Design.

Trudna decyzja

Latem 2022 roku zacząłem już dostrzegać duży dysonans między drogą, którą zacząłem podążać, a graniem na imprezach, którym, by poczuć się lepiej, lepiej się bawić itd. często towarzyszy alkohol, który niestety powoduje jeszcze większe odcięcie od SIEBIE.

Chciałem się kierować tym, by pomagać ludziom zbliżać się do siebie, kontaktować się z uczuciami, bo tylko to ma potencjał uzdrawiający. Tymczasem wciąż jedną nogą aktywnie wspierałem ludzi w uciekaniu od siebie.

Mimo że sam kilkanaście miesięcy temu zrezygnowałem całkowicie z alkoholu, to wciąż miałem poczucie, że grając imprezę, wspieram odcinanie się ludzi od siebie, zamiast ich do siebie przybliżać. Powodowało to we mnie wyrzuty sumienia i po każdej zagranej imprezie musiałem długo zbierać się do kupy.

Nie potrafiłem przez długi czas z tego zrezygnować, bo muzyka jest moją wielką pasją. Szukałem sposobu, by jakoś wypełnić ewentualną pustkę po zrezygnowaniu z klubowego grania. I tak w mojej przestrzeni pojawił się Ecstatic Dance. Tutaj bez wyrzutów sumienia mogłem znów dzielić się z ludźmi muzyką i poprzez ruch w tańcu intuicyjnym pomagać uwalniać napięcia z ciała oraz tworzyć przestrzeń na jedną z piękniejszych form medytacji w ruchu.

W 2023 roku zorganizowałem kilka wydarzeń z tańcem intuicyjnym. Zdziwiłem się, że w moim małym rodzinnym mieście znalazły się osoby, które właśnie tego potrzebowały.

Między innymi to przyspieszyło moją decyzję o wycofywaniu się z klubowego grania.

Romansowanie z oddechem

Moja droga doprowadziła mnie do miejsca, w którym dostrzegłem, jak wielkim wsparciem w rozwoju może być oddech. To kolejne wspaniałe i transformujące narzędzie. W październiku 2023 roku rozpocząłem swoją wielką przygodę z oddechem. Przez najbliższe kilka miesięcy będę jeszcze studentem rocznej szkoły integrowania oddechem. Ufam, że już w trakcie szkoły zacznę dzielić się swoimi doświadczeniami i będę mógł wspierać innych nowo poznanymi narzędziami.

Program szkoły prowadzony jest zarówno w oparciu o tradycyjne i sprawdzone metody rozwoju osobistego, a także najnowsze odkrycia, w szczególności takie jak: integrowanie oddechem, coaching, techniki oddechowe, joga, terapia systemowa, medytacja, regresing i programowanie neurolingwistyczne (NLP).

Oprócz tego, że szkoła kształci profesjonalnych praktyków i coach’ów oddechem, to jeszcze umożliwia podróż wgłąb siebie, odkrywając i uzdrawiając kolejne zranione warstwy.

Podsumowanie

Ostatnie lata były ciekawe, choć momentami trudne. Były chwile pełne radości oraz takie z dużą ilością smutku i rozczarowania.

Był to czas nieprzewidywalny, a przez to też ekscytujący. Czas, który potwierdził, że nie ma nic na stałe. Że przywiązywanie się do czegokolwiek nie ma sensu.

Że raz jest dobrze, a potem może być ciężko. Że wszystko mija.

Że szczęście jest tu, a nie tam. Że zawsze jest coś, za co mogę być wdzięczny.

Ten czas uczył mnie akceptacji, wytrwałości i stawiania swojego dobrostanu ponad wszystko inne.

To był czas ciężkiej pracy nad sobą. Rozpoznawania i pozbywania się tego, w co uwierzyłem, a moje nie jest.

Czas potknięć, ale także sukcesów i wielu powodów do satysfakcji.

Czas układania wszystkiego na swoim miejscu, nawet kosztem zburzenia tego, co do tej pory wydawało się ważne.

Dziś z ciekawością i otwartością patrzę w przyszłość, starając się jednocześnie przeżywać gorliwie każdą chwilę, niezależnie od tego, czy jest przyjemna czy trudna, ponieważ po tych wielu latach szukania siebie wiem, że dzisiejszy ból, może być jutrzejszą siłą.

Że niektóre “do widzenia” oddają Ci Ciebie. Że wszystko, co najlepsze pojawia się niespodziewanie.

Że zamiast trzymać w sobie gniew, lepiej wybaczyć i iść dalej.

Że czasami potrzebujemy przerwy od ludzi…

…ale nigdy od SIEBIE!


Na koniec chciałbym się z Tobą podzielić pięknym i inspirującym cytatem:

„Co możemy zyskać żeglując na Księżyc, jeśli nie jesteśmy w stanie przekroczyć przepaści, która oddziela nas od nas samych?”.

~ Thomas Merton


Mam nadzieję, że ten artykuł oraz to, co robię, ma dla Ciebie wartość. Jeśli tak, to może rozważysz wsparcie moich działań i zaproszenie mnie na wirtualną kawkę? 😉

A jeśli potrzebujesz wsparcia w Twoim procesie transformacji, zapraszam Cię na konsultację online.

__________

Dziękuję, że jesteś!

Ściskam!
Arek 

Napisz komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *